Ten post ma dość dziwny tytuł. Traktował będzie bowiem o tym, że czas jest nieubłagany i że są legendy, które trwają długo, ale nie wystarczająco długo. Gdy zapytałam swoją 15 letnią córkę, kto to jest Grzegorz Ciechowski, nie wiedziała. Niesamowite, gwiazdy naszej młodości, bohaterowie kultury PRL-u, dający nam wolność wypowiedzi, modę i odskocznię, też mogą pójść w zapomnienie. Przemyślenia te dopadły mnie po przeczytaniu posta na jednym z moich ulubionych blogów Michała Zaczyńskiego o wykorzystaniu wizerunku zmarłego artysty Grzegorza Ciechowskiego w najnowszej, jesienno-zimowej kolekcji marki Bytom.
Burza, która pojawiła się w tym temacie jest spowodowana dywagacjami: kto powinien pozwolić na wykorzystanie wizerunku, za ile, na jakiej podstawie, dlaczego i dlaczego nie. Sam Obywatel GC był artystą, który stronił od komercji i jawnie głosił lub śpiewał, że mamonie poddaje się okazjonalnie. Mam jednak podejrzenia, że musiał żyć z muzyki, dlatego jest to troszkę zawiły problem.
Odniosę się do faktu, że Bytom jakiś czas temu zaproponował sposób na promocję swoich kolekcji poprzez przypomnienie ikon naszej polskiej kultury. Bohaterami byli Zbyszek Cybulski i Marek Hłasko /książka Marka Hłaski była nawet w sprzedaży na stronie e-sklepu Bytomia/.
Tej jesieni limitowana seria produktów marki Bytom jest opatrzona wizerunkiem Grzegorza C. oraz naznaczona jego estetyką. Dla mnie świetny pomysł. Polski, duży i rozpoznawalny brand przypomina fantastycznego polskiego artystę, coraz mniej pojawiającego się w żarłocznych na nowości mediach. Niestety krytyka z jaką spotkało się to działanie pokazuje jaką mentalność sobą, jako Polacy prezentujemy. Sprzeciw córki Very, mieszkającej w Stanach Zjednoczonych, która negatywnie odniosła się do tej promocji, muzycy z zespołu Grzegorza też oburzeni, zarzuty? Kupczenie wizerunkiem, sprzedawanie resztek z tego, co zostało po artyście itp. ... a co zostało? Ano, Jego twórczość, która była wspaniała, ale jest coraz rzadziej prezentowana w mediach. Teraz, ze względu na konflikt będzie pewnie widziana w mediach trochę częściej.
Czasy się mocno zmieniły i to, co kiedyś nazywano mamoną, teraz nazywa się promocją, marketingiem i naturalnym procesem, wspomagającym popularyzację utworu, czy to muzycznego czy innego.
Jako Polka nie mam kompleksów ani geograficznych, ani artystycznych. Uważam, że nie jesteśmy gorsi w kreacji czy designie od Anglików, Francuzów czy Niemców. Jedyne co mnie mierzi to nasz stosunek do ludzi, którzy współcześnie, kreują, tworzą czy projektują. Bądźmy z nich dumni i chwalmy się ich twórczością, przecież jest się czym pochwalić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz